"Kler" hitem sprezentowanym p. W. Smarzowskiemu przez polski kler :)


Dzisiejszy post jeszcze raz poświęcę filmowi p. Wojciecha Smarzowskiego pt. „Kler”, którego premiera odbyła się wczoraj. Tak, jak można było się spodziewać bilety na seanse w wielu kinach są już wyprzedane i jakby określić to trochę w żartobliwym tonie ma miejsce istna inwazja lub pospolite ruszenie na te miejsce. Dodam, że są jednak pewne miejscowości, gdzie projekcja się nie odbędzie albo jak przeczytałam będą na nie wpuszczane osoby powyżej 18 roku życia.

Dawno żaden film w naszym kraju nie wywołał tylu emocji, tych skrajnych, a jeżeli chodzi o rodzime produkcje to szczerze powiem, że nie pamiętam, żeby w ogóle jakiś tytuł. Część środowisk nawołuje do jego bojkotu. Cóż, jeśli chodzi o głos Kościoła katolickiego można się było tego spodziewać, gdy tylko pojawiły się zapowiedzi, jakie tematy poruszy „Kler”, niektórzy politycy - również, ale oburzające jest dla mnie, że w podobnym tonie wypowiada się pewien procent dziennikarzy. To jest dla mnie nie do przyjęcia! Dodam, że ciekawą sytuacją jest, że mówiąc o samych katolickich kapłanach są, także odmienne zdania, delikatnie mówiąc…

Co ja myślę o projekcji wypowiedziałam się kilka dni temu, więc nie będę się powtarzać. Powiem tylko, że śmiać mi się chce z jednego - jakie to nasze życie jest przewrotne.

Tak się składa, że nikt inny tylko właśnie Kościół katolicki, księża i uderzający w film p. W. Smarzowskiego zrobili mu największą reklamę – i co najważniejsze – darmową! Już w chwili, gdy rozpoczęła się wrzawa można było mieć pewność, że „Kler” ma murowany sukces - jeśli chodzi o frekwencję w kinach, jak też od strony finansowej. Tak się stanie, bo po pierwsze: o projekcji dowiedziało się bardzo szerokie grono ludzi – m.in. ci w ogóle nie interesujący się kinem, po drugie: ci, którzy wiedzieli o niej zainteresowali się jeszcze bardziej, a po trzecie: osoby twierdzące, że nikt im nie będzie mówił, co mają zobaczyć, a co nie też udadzą się do kin. W efekcie w fotelach sal kinowych zasiądzie wielu nawet przez lata w nich nie goszczących. 

Paradoksalnie to właśnie protestujący okazali się największą reklamą filmu i z tego chce mi się zwyczajnie śmiać. Gdyby ci ludzie siedzieli cicho, nie zabierali głosu to i „Kler” przeszedłby bez tak wielkiego echa. Owszem przyciągnąłby więcej widzów, ale wrzawa oraz wrzaski krytyków sprezentowały p. Smorzewskiemu murowany sukces wraz z pobiciem rekordów frekwencji największych „hitów”. Sukces będzie tym większym, bo nikt nie zmusi nikogo do pójścia do kina, jak miało to miejsce np. w przypadku „Ogniem i mieczem” czy „Pana Tadeusza”, jak uczniowie musieli grzecznie iść klasami na seanse choć nie mieli wcale ochoty. Najmniejszej.

Komentarze

Skontaktuj się ze mną!

Nazwa

E-mail *

Wiadomość *

Archiwizuj

Pokaż więcej

Słowa klucze

Pokaż więcej
Blogi